Sed3ak Pro Sed3ak Pro
427
BLOG

Półśrodki Pana Ministra

Sed3ak Pro Sed3ak Pro Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W opublikowanym wczoraj w „Rzeczpospolitej” wywiadzie z wiceministrem zdrowia Igorem Radziewiczem-Winnickim Ministerstwo Zdrowia ustami swojego szefa doszło do wniosku, że problemy z dostępnością leków dla pacjentów są, tyle tylko że ich przyczyną jest ustawa refundacyjna – obniżająca cenę leków do poziomu najniższego w Europie – a nie nieuczciwe praktyki i patologie na rynku, których równoległy import leków jest rezultatem (tak np. problem ten widziała Główna Inspektor Farmaceutyczna p. Zofia Ulz). No cóż, można i tak.

W całym wywiadzie padają rzeczy, pod którymi można podpisać się obiema rękami, gdyż są one dobrą diagnozą minionych nieprawidłowości, jakie pojawiały się na rynku leków i aptek. Igor Radziewicz-Winnicki podkreśla np. że większe spożycie leków wcale nie jest zjawiskiem społecznie pozytywnym, albo że zakaz reklamy aptek powinien być utrzymany. Na tym jednak się kończy, później jest już tylko gorzej.

Przykładowo, minister z jednej strony przesądza, że stwierdzenia o tym, jakoby pomiędzy niektórymi hurtownikami i aptekami zawiązywane były zmowy cenowe są przesadzone, z drugiej jednak strony dochodzi do wniosków temu przeczących. Mówi on mianowicie, że jeżeli leku nie ma w jednej aptece, to po prostu trzeba pójść naprzeciwko do drugiej, tam już na pewno będzie; czyli nie ma zmowy bo jest lek. Dziwne, że ministra nie zastanawia to, dlaczego jedna apteka może w sposób nielimitowany i w zasadzie hurtowy zamawiać lek na każdą godzinę, a w stosunku do drugiej w ramach tego samego leku i tego samego dostawcy stosuje się nieuzasadnione okolicznościami obostrzenia, utrudnienia, limity czy po prostu odmowę sprzedaży. Takie działanie jest właśnie zmową cenową, budującą tzw. geografię leków i powodującą przede wszystkim to, że z aptek robi się targowisko. W aptece, jako w placówce zdrowia publicznego, lek ma być po prostu dostępny; pacjent nie może za nim latać i go szukać. No i jeszcze jedno, takie praktyki de facto rozbijają rynek, powodując że tylko „wybrane apteki” mogą zaopatrywać pacjentów w drogie i ratujące życie leki, pozostałe skazując tym samym na niebyt. To karygodne i godne potępienia.

Ministerstwo Zdrowia zauważa problem i próbuje coś zmieniać. Wypada jedynie pożałować, że nie w tym miejscu, w którym zmiany te są faktycznie potrzebne.

Obecnie tak w samym prawie farmaceutycznym, jak i na rynku aptek i hurtowni farmaceutycznych potrzebne są głębokie i poważne reformy, których skala nie znajdzie odpowiednika po 1989r., a bez których tego typu półśrodki, albo nietrafne diagnozy, będą strzelaniem kulą w płot. Pomijam w tym miejscu rzecz oczywistą dla postronnych obserwatorów, że odraczanie nowelizacji prawa na kilka miesięcy wprzód w języku polityki jest próbą rozmycia problemu.

Przeprowadzone zmiany powinny mieć charakter zmian systemowych (czyli fundamentalnych, logicznych i wynikających z siebie). W pierwszej kolejności, na wzór niemiecki, powinno przeprowadzić się likwidację sieci aptecznych, a prawo przenowelizować w ten sposób, by właścicielami aptek mogli zostać jedynie aptekarze (działający w formie jednoosobowych działalności gospodarczych, bądź w formie spółek jawnych, z limitem w prowadzeniu lub byciu właścicielem aptek przez pojedynczego farmaceutę; takie są obecnie trendy zachodnioeuropejskie, które – co może jeszcze ważniejsze – wynikają z negatywnych doświadczeń tamtejszych krajów w kwestii „uwalniania” rynku farmaceutycznego w przeszłości).

Po wtóre, potrzebna jest jasna ustawa o wykonywaniu zawodu farmaceuty/aptekarza. W gruncie rzeczy, są to przecież przedstawiciele wolnego zawodu o znaczącym (ciągle jeszcze) prestiżu społecznym; ich status zawodowy powinien mieć odpowiednik ustawowy, podobnie jak rzecz ta ma się u radców prawnych, adwokatów, czy lekarzy. Jak najszybciej powinno zlikwidować się zawód technika farmaceutycznego (w takiej postaci nieznanemu w cywilizowanych krajach zachodnioeuropejskich), którego wykonywanie powoduje, że z apteki próbuje zrobić się de facto supermarket, a nie placówkę ochrony zdrowia publicznego (w aptece potrzebny jest personel wysoce wykwalifikowany, skoro rozchodzi się w niej o kwestię życia i zdrowia pacjentów). Na wzór takich krajów jak Włochy, Hiszpania, Austria, Finlandia, czy przede wszystkim – wspominane już wcześniej Niemcy – powinno się stopniowo zmniejszać liczbę aptek poprzez natychmiastowe wprowadzenie kryteriów demograficzno-geograficznych w formie tzw. okręgów farmaceutycznych. Przygotowaniem do tego byłoby należyte wyegzekwowanie przez Nadzór Farmaceutyczny obecnie obowiązujących przepisów, które wprost powinny doprowadzić do zweryfikowania tzw. wymogu jednego procenta i zakazu jednoczesnego prowadzenia hurtowni farmaceutycznej i apteki ogólnodostępnej. Wiele z sieci aptecznych zakaz ten albo łamie wprost, albo omija, co właśnie jest zalążkiem patologii. Żadne z proponowanych przez ministra rozwiązań, w tym zwłaszcza wprowadzenie systemu „śledzenia leku”, na niewiele się tutaj zdadzą, bez gruntownych zmian systemowych. Proponowane powyżej rozwiązania są zaledwie ich zalążkiem.

I jedna uwaga na koniec. Podobnie jak miało to miejsce w 2006r. w przypadku lustracji, tak pewnie i teraz, próbie przeprowadzenia tego typu zmian towarzyszyła będzie ogromna akcja czarnego PR-u. Niemcy, tak już oni mają, te rozwiązania które sami uważają za pożyteczne i zdroworozsądkowe, u swoich sąsiadów starają się przedstawić jak najgorzej. Przykładowo, polska ustawa lustracyjna sprzed ośmiu lat wcale nie rozpościerała obowiązku lustrowania polityków czy funkcjonariuszy publicznych jakoś szczególnie szeroko. U naszych zachodnich sąsiadów na ten przykład, lustracji podlegają m.in. pracownicy; tzn. pracodawca przed zatrudnieniem kogoś może zażądać od niego zaświadczenia z tzw. Instytutu Gaucka, że ten nie współpracował ze służbami bezpieczeństwa NRD. W Polsce Kodeks Pracy ani ustawa lustracyjna tak daleko idącej regulacji nie przewiduje. Jeżeli przypomnimy sobie jak wielką histerię rozpętały Niemcy w czasach minionego rządu RP, gdy ten wprowadzając obowiązek lustracyjny m.in. europosłów, realizował po prostu standardy, które w wielu krajach postradzieckich są zwykłą oczywistością, to wówczas możemy mieć przedsmak tego co nas czeka przy zmianie systemu aptek i leków w Polsce.

Dla Niemiec, przy całym szacunku dla ich państwowości od której Polska może się tylko uczyć, jesteśmy dostawcami tanich leków; nasz kraj pełni rolę hurtowni, powodującej, że przeciętny Schmidt albo Mueller może dostać lek zawsze, na czas i tanio. Chaos na rynku aptek nad Wisłą powoduje, że prestiż zawodu farmaceuty za Odrą rośnie (przypomnijmy, nie ma tam sieci aptecznych; Niemcy potrafiły przekonać Trybunał Sprawiedliwości, że stosowanie obostrzeń co do prowadzenia niemieckiej apteki nie narusza unijnych swobód traktatowych). Dlatego tamtejsi decydenci, niestety z wykorzystaniem podległych sobie polskich kanałów kształtowania opinii, będą robić wiele, aby zmian tych nie przeforsować, torpedować je, albo przekonywać ustami zaprzyjaźnionych „ekspertów”, że są one sprzeczne z konstytucją i prawem unijnym. Nie musi to dziwić, zważywszy na fakt, jak wiele instytutów, fundacji, towarzystw, czy stowarzyszeń utrzymuje się wprost z niemieckich grantów i dotacji. To wymusza odpowiednią postawę.

Powinniśmy już dzisiaj się na to przygotować. Przeprowadzenie zmian, co widać zwłaszcza z perspektywy ostatniej dekady, jest po prostu koniecznością.

Sed3ak Pro
O mnie Sed3ak Pro

"Demokracja nie może być bez Prawa. Demokracja parlamentarna, państwo praworządne - Królestwo Prawa - to kamienie węgielne, bez których nie może ostać się normalny pomyślny rozwój państwa i narodu. Nie ma bowiem nowoczesnego państwa, państwa instytucji i opinii publicznej, nie opartego na Prawie." Stanisław Posner

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości