Sed3ak Pro Sed3ak Pro
2247
BLOG

Apteka dla aptekarza, czyli uczmy się od Niemców

Sed3ak Pro Sed3ak Pro Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Problematyce funkcjonowania rynku aptecznego w Polsce spokojnie można by poświęcić całe, opasłe tomiszcze, czy pracę doktorską. Patologii, przekrętów, nieprawidłowości, czy też zwykłego bezprawia narosło na nim od czasu wprowadzenia nowego prawa farmaceutycznego aż nadto. Formalnie rzecz biorąc – tak przynajmniej mogłoby się wydawać – aptekę prowadzić powinien ktoś godny publicznego zaufania, specjalista i człowiek rzetelnie przygotowany do pracy w segmencie zdrowia publicznego; ktoś niezależny i nastawiony na służbę dla pacjenta. Z pewnością jednak i przede wszystkim – osoba z wykształceniem farmaceutycznym. Chciano pięknie, a wyszło… gorzej, niż zwykle.

Czy wiesz, u kogo kupujesz leki?

W praktyce jedynym ogranicznikiem w polskim prawie farmaceutycznym, uniemożliwiającym prowadzenie apteki ogólnodostępnej jest wymóg nieprzekraczania przez jeden podmiot i podmioty przez niego kontrolowane 1% aptek ogólnodostępnych na terenie danego województwa, jak również niemożność jednoczesnego prowadzenia hurtowni farmaceutycznej i apteki. Jednak, ani wojewódzkie inspektoraty farmaceutyczne, jak i przykładowo Prezes UOKiK przepisu tego nie używają. W procesie stosowania prawa skorzystanie z tych regulacji jest diabelnie trudne, żmudne, wymagające specjalistycznej wiedzy nie tylko z dziedziny prawa konkurencji i prawa antymonopolowej, ale również z zakresu rachunkowości, księgowości i ekonomii. Nadzór farmaceutyczny, całkowicie wbrew prawu przyjął po prostu kiedyś (niewiadomo na jakiej w gruncie rzeczy podstawie?!), że podmiot kontrolowany to taki, który kontroluje w 50% udziały lub akcje drugiego podmiotu (bądź też, że są to dwa podmioty posiadające jeden numer NIP). Cóż z tego, że ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów (art. 4 pkt. 3 i 4) definiuje te pojęcia zupełnie inaczej, każąc uwzględniać również powiązania pośrednie (np. finansowe, rodzinne, kapitałowe), jak i faktyczne (np. zarządzanie majątkiem drugiego podmiotu).

Do czego to doprowadziło?

Byle przedsiębiorczyna, jakiś typ spod ciemnej gwiazdy, właściciel hurtowni, bądź nawet dama lekkich obyczajów (nie chodzi w tym miejscu jedynie o zawód wykonywany, czy wyuczony, ale również o stan ducha; w rzeczywistości również miały miejsce takie przypadki) może sobie dzisiaj założyć legalnie nad Wisłą „na słupa” spółkę, wystawić za odpłatnością kierownika apteki i bez problemu dostać od wojewódzkiego inspektora farmaceutycznego zezwolenie apteczne. Przeciętny pacjent nie chciałby raczej, żeby taka „osobistość” jako właściciel kierowała farmaceutą, który następnie pod jego dyktando prowadziłby aptekę, kosztem jego zdrowia lub życia (o ile bowiem kierownika apteki obowiązuje formalnie jakaś etyka zawodowa, o tyle jego właściciela już nie!). W całym kraju w taki sposób, na zasadzie rozdrobnienia i z wykorzystaniem mechanizmu zależności spółek-matek i spółek-córek, powstało po 2002r. dziesiątki, setki lub nawet tysiące aptek (głównie sieciowych, acz nie tylko), które w świetle art. 99 pr. farm. nie miały prawa powstać, a już na pewno nie mają prawa funkcjonować. Ot, jedna durna regulacja, która w założeniu miała chronić rynek przed monopolizacją, a przez bzdurność treści normy prawnej ubezwłasnowolniła organu nadzoru i wytworzyła stan zupełnie odwrotny (pisałem o tym szerzej w artykule pt. „Jak doprowadzono do powstania kartelu na rynku aptek?”).

Wolny rynek, czy sobiepaństwo?

Tak być jednak nie musiało. Pobieżna analiza regulacji prawa aptecznego, funkcjonującego w innych krajach UE, pozwala dojść do przekonania, że wcale nie jest tak, jak przekonują nas lobbyści (np. Konfederacja „Lewiatan”, Centrum Adama Smithsa i inni), że obowiązujące tam prawo jest wolnorynkowe, europejskie, nowoczesne itp. W październiku ub.r., gdy „Lewiatan” przeprowadzał kampanię oszczerstw i jawnych przekłamań przeciwko polskiemu zakazowi reklamy aptek (art. 94a pr. farm.), jego przedstawiciele i akolici podnosili wówczas, że polski zakaz jest „nieeuropejski”, siermiężny, zamordystyczny, nieodpowiadający duchowi postępu. Przypuszczam, że z tych to m.in. powodów organizacja ta zaskarżyła ów przepis nie do Trybunału Konstytucyjnego, tylko właśnie do Komisji Europejskiej, aby pokazać światłym elitom opiniotwórczym, z jak bardzo zabobonnym wręcz i tępym zakazem muszą zmagać się postępowi polscy przedsiębiorcy. Dla zbyt wielu zakompleksionych Polaków argument „nieeuropejskości” jest ciągle jeszcze wytrychem, powodującym odruch bezwarunkowy i jakiegoś rodzaju zakłopotanie, czy atawistyczne zawstydzenie.

Jednak tzw. „specjaliści ds. wolnego rynku” zapominają, że rynek wolny nie znaczy to samo, co rynek na którym nie ma reguł i wszystko jest dozwolone. Nawet największy kretyn, acz jednocześnie znawca liberalizmu gospodarczego poświadczy, że wolny rynek występuje wówczas, gdy funkcjonujące na nim podmioty przestrzegają obowiązującego je prawa, kierują się etyką i uczciwością w praktyce konkurencji, a odstępstwa od tej normy nieuchronnie, starannie i srogo sankcjonowane są przez „nocnego stróża”, czyli państwo. W ten sposób umożliwiona jest rywalizacja rynkowa. Wygrywa ją nie ten silniejszy, cwańszy, czy bogatszy, ale uczciwy i prawy. Gdy Centrum Adama Smithsa przeprowadza medialną dymitriadę w obronie „wolnego rynku”, biorąc pod tarczę nierzadko jawnych gangsterów, regularnych przestępców, czy drobniejszych cinkciarzy, należy naprawdę zatroskać się nad kondycją intelektualną i etyczną polskich liberałów, czy szerzej – elit. Jeśli tamto to był wolny rynek, to budzi się we mnie jaskiniowy etatysta.

Europejska normalność

Wracając jednak do ad remu. Raptem w kilku krajach Unii Europejskiej obowiązuje obecnie wolna amerykanka na rynku funkcjonowania aptek i dystrybucji produktów leczniczych. Przy czym, w żadnym z nich nie doprowadzono do przypadków tak klinicznych, jak u nas. Co więcej, praktyka ostatnich kilkudziesięciu lat działania w warunkach wolnorynkowych uświadomiła społeczeństwom zachodnioeuropejskim, jak bardzo szkodliwe może okazać się dla samych pacjentów pozostawienie tego segmentu rynku bez odpowiedniego nadzoru. Rzut oka na rys prawny. Większość krajów UE reguluje wydawanie zezwoleń aptecznych bardzo ściśle, stosując różnego rodzaju kryteria (demograficzne, geograficzne, jakościowe i ilościowe), od spełnienia których uzależnia się zgodę na prowadzenie apteki przez dany podmiot.

W Austrii, we Włoszech, w Hiszpanii, czy w Finlandii apteki objęte są systemem planowania. Jedna apteka nie może przypadać na więcej, niż kilka tysięcy mieszkańców (w Austrii – 5500 w promieniu prostym 4km; we Włoszech – 4000 do 5000; w Hiszpanii – co do zasady 2800 – 4000, a w wyjątkowych sytuacjach - 2800). Jest to powodowane troską o zapewnienie leków wszystkim obywatelom, nie tylko tym, mieszkającym w większym skupisku ludzkim, ale również tym, w mniejszych miejscowościach i na prowincji. Wielokrotnie również Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu stwierdzał, że tego typu rozwiązania co do zasady nie naruszają unijnej swobody przedsiębiorczości (art. 49 TFUE; por. chociażby wyrok w sprawach połączonych C-570/07 i C-571/07 z czerwca 2010r.). Drugim stosowanym kryterium jest limit geograficzny. Przykładowo, w Austrii apteka nie znajdować się od następnej apteki w odległości mniejszej, niż 500 m; we Włoszech – 200 m; w Hiszpanii – 250 m (kraj w ogóle podzielony jest na tzw. rejony farmaceutyczne).

Lokacja aptek na prawie niemieckim

Najważniejszym jednak wyznacznikiem umożliwiającym funkcjonowanie na rynku aptecznym jest zasada „apteka dla aptekarza” i tzw. ograniczenia ilościowe. W ustawodawstwie fińskim obowiązuje reguła, że jeden aptekarz nie może prowadzić więcej, aniżeli trzech aptek. Podobnie w prawie niemieckim (z tą różnicą, że jeden aptekarz może mieć do trzech aptek lub filii aptecznych w rejonie). W niemieckim ustawodawstwie najistotniejsze jednakowoż jest – i tutaj wychodzi na wierzch cała tamtejsza mądrość i przemyślność w organizacji gospodarki i stanowienia prawa – że apteki mogą prowadzić – nie tak jak w Polsce spółki kapitałowe, pod którymi podstawia się różnego rodzaju „słupy”, szemrane postacie, czy Bóg raczy wiedzieć kogo jeszcze – a wyłącznie aptekarze, którzy skupieni mogą być w formę prawną spółki jawnej (czyli spółki osobowej), bądź też działać jako spółka cywilna (czyli jako umowne zrzeszenie przedsiębiorców).

Taka prosta do zastosowania i sprawdzalna w praktyce regulacja w zasadzie wyklucza narośnięcie na rynku aptek i produktów leczniczych nieprawidłowości. W przeciwieństwie do polskiego „jednego procenta” i opisanych tam „podmiotów kontrolowanych” itp., niemieckie izby farmaceutyczne mogą naprawdę zrozumiałą metodą sprawdzić, ile aptek kontroluje jaki aptekarz. Z kolei wyłączenie spod koncesjonowania aptek spółek kapitałowych, prowadzonych przez niefarmaceutów, uniemożliwiło w Niemczech wytworzenia się takich patologii jak w Polsce, gdzie ponad wykwalifikowanym farmaceutą stoi nierzadko elektryk, dama z doświadczeniem w branży towarzyskiej, czy mechanik, a samymi sieciami aptecznymi zarządza ten sam podmiot, który jest właścicielem znanej sieci supermarketów.

Recepcja modelu niemieckiego

Dlatego uważam, że celowym w chwili obecnej jest kontynuowanie przez rząd przebudowy polskiego prawa farmaceutycznego, a za tym – przemodelowania rynku. Dotychczasowe zmiany w tej materii (sztywne marże handlowe i detaliczne, zakaz reklamy leków refundowanych i aptek) powinny być poparte nowelizacją przesłanek, upoważniających do prowadzenia apteki. Obowiązujące obecnie „kryterium koncentracyjne”, które diabli wiedzą, czy zostało bodaj raz zastosowane przez nadzór farmaceutyczny, powinno być zniesione; sytuacja dojrzała do tego, by wprowadzić przejrzystą regułę „apteka dla aptekarza”. W zmienionej rzeczywistości prawnej aptekę powinien prowadzić jedynie aptekarz, bądź to w formule jednoosobowej działalności gospodarczej, bądź to zrzeszony z innym farmaceutą w ramach spółki jawnej. Jeden aptekarz, podobnie jak miało to miejsce na gruncie prawa farmaceutycznego z 1991r., mógłby prowadzić nie więcej, niż dwie apteki. Utrzymane powinno zostać wyraźne rozłączenie prowadzenia hurtowni i apteki, z obligatoryjnym badaniem wniosku o wydanie zezwolenia aptecznego, bądź na hurtownię przez Prezesa UOKiK (celem wykrycia powiązań kapitałowo – osobowych, tworzonych w zamiarze omijania i łamania kryterium ilościowego). Podobnie jak u naszych zachodnich sąsiadów i na wzór polskich lekarzy, powinno ustanowić się ryczałt dla aptek dyżurujących w porze nocnej, w niedzielę i w święta; nieprzestrzeganie lub wyłamywanie się z harmonogramu dyżurów powinno być karane administracyjnie grzywną. Na dostosowanie się do nowych zmian dotychczasowi właściciele aptek powinni dostać nie więcej niż roczne vacatio legis. W międzyczasie należałoby uszczelnić przepisy i wprowadzić zakaz handlu lekami OTC przez sklepy ogólnodostępne; działalność ta powinna pozostać zastrzeżona wyłącznie dla farmaceutów. Kraj należałoby podzielić na „okręgi farmaceutyczne”, ustanawiając tym samym kryterium geograficzno – demograficzne. Rewolucja? Być może. Na pewno zaś postęp.

Skoro w tak regulowanym rynku mogą funkcjonować Niemcy, stawiani wielu naszym rodakom za wzór „europejskości” i wyznacznik rozwoju, to dlaczego nie mielibyśmy się odnaleźć na nim i my? Taki powinien być zasadniczo kierunek zmian, tak obecnie pojmuje się w segmencie zdrowia publicznego europejskość. Dotychczasowa polska praktyka funkcjonowania w rozregulowanym rynku doprowadziła do szeregu patologii, na których tracili, tak pacjenci, jak i budżet państwa, a na końcu również sami farmaceuci. Zyskiwali, jak to w Polsce, przede wszystkim drobne cwaniaczki i ludzie mający prawo w głębokim poważaniu. Jeżeli zatem nie sprawdził się ów specyficzny i godny pożałowania model polski, najwyższa już pora wprowadzić u nas aptekarski model niemiecki.

Sed3ak Pro
O mnie Sed3ak Pro

"Demokracja nie może być bez Prawa. Demokracja parlamentarna, państwo praworządne - Królestwo Prawa - to kamienie węgielne, bez których nie może ostać się normalny pomyślny rozwój państwa i narodu. Nie ma bowiem nowoczesnego państwa, państwa instytucji i opinii publicznej, nie opartego na Prawie." Stanisław Posner

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości